top of page

Wystarczy, że jesteś...(?)

  • Zdjęcie autora: NiePoczytalna02
    NiePoczytalna02
  • 29 sty 2020
  • 3 minut(y) czytania

Czytam właśnie (jednocześnie, jak to ja zazwyczaj) kilka baaardzo ciekawych, kompletnie różnych od siebie książek.


Z drugiej strony, to niezły materiał na filozofię życiową- po co ograniczać się do jednej "książki", skoro można czerpać z różnych źródeł?


Niee, nie jestem pewna, czy to dobry pomysł. Na pewno wątpliwy moralnie. Ale to też zależy, jaki aspekt życia bierzesz pod uwagę. Z której strony patrzysz i z której strony stoisz.


I tak wiadomo, że będzie ta Jedna Książka, do której będziesz wracać z uporem maniaka. Nie oszukujmy się, to oczywiste. My, ludzie, jesteśmy przewidywalni w swojej nieprzewidywalności.

A jaka jest Twoja Jedna Książka? Kto/co to jest? Pomyśl, to może być ciekawe. Coś, do czego wracasz, nawet myślami. Coś dobrego lub coś złego. Twoje mniejsze lub większe, bardziej lub mniej groźne, uzależnienie. Chociaż pewnie wszystkie uzależnienia są groźne. A uzależnienie od człowieka? Boże uchowaj! To musi być niesamowicie destrukcyjne.


Ale miałam pisać o książce. Znaczy, o jednej z tych kilku.


"Wystarczy, że jesteś" autorstwa pani Małgorzaty Gutowskiej- Adamczyk. Tytuł taki trochę... no średni, powiedzmy sobie szczerze. Ale proszę, nie zrozum mnie źle. Jest po prostu nie w moim typie. Ale chyba nie należy oceniać książki po samym tytule. NA PEWNO nie należy. Zwłaszcza, że akurat ta książka jest bardzo mądra i godna uwagi, moim zdaniem.



Główna bohaterka jest takk BARDZO wkurzająca, że to aż podejrzane.

(To moja imienniczka. Może to jest jakieś wyjaśnienie.)


A więc, Weronika jest typowym przykładem dziewczyny, która święcie wierzy, że miłość rozwiąże wszystkie jej problemy, rozjaśni szare cienie codzienności. Że Ten Jedyny zjawi się niczym rycerz na białym koniu i uczyni swoją Tą Jedyną. Że będzie ją kochać do grobowej deski, bezinteresownie i z pełnym oddaniem.


A już na pewno nie będzie chciał jej zaciągnąć do łóżka. Przecież rycerzowi to nie przystoi.

Jasssne.


Czuje się kom-plet-nie bezwartościowa. Cały czas sobie powtarza że jest beznadziejna itd. I myślę, że jest przekonana, że facet nada jej sens.


Więc, oczywiście, kiedy taki jeden kandydat na potencjalnego partnera pojawia się na jej drodze, rzuca dla niego całą szarą rzeczywistość, wystarczy jedna wiadomość, jeden telefon.

Czasem jej ukochany milczy tygodniami. Wtedy więc czeka, wzdycha, cierpi i pławi się w tym swoim udręczeniu.

Oczywiście, w pewnym momencie ten pseudo-biały rycerz próbuje zaciągnąć naszą bohaterkę do łóżka (cóż za niespodzianka!).

Jak można się domyślić, odmowa spotyka się z chłodną reakcją Tego Jedynego. I w sumie nie wiem co dalej, bo do tego momentu dotarłam.


Wprawdzie czytałam to już parę lat temu i kojarzę z grubsza dalszą akcję, ale w zasadzie to co już streściłam zupełnie wystarczy.


Konkluzja? Banalna, oczywista, oklepana. Ale widać ciężka do przyjęcia.


Na litość boską, nie potrzebujesz rycerza na białym koniu, żeby być szczęśliwa. Ani żadnej księżniczki, żeby być szczęśliwym.

(Bądźmy sprawiedliwi, to się odnosi też do panów).


Nie chciałam nawet dziś o tym pisać, ale tak jakoś wyszło. Niespecjalnie, naprawdę. Ale widać musiałam akurat to dziś z siebie wyrzucić.


Kochani, czemu wierzymy, że nasze szczęście zależy od obecności lub NIEobecności innego człowieka?

Odbieramy sobie sami możliwość uczynienia siebie szczęśliwymi.

Szczerze, nie wierzę w te całe platońskie połówki. Haloo, to nie "Wiedźmin". Nie ma dziecka niespodzianki, nie ma zaklęć, które łączą nieodwracalnie dwoje ludzi. Przykro mi. Może tak byłoby łatwiej. Nie wiem.


A jeśli nie umiesz czuć się szczęśliwy, że tak powiem, sam dla siebie, to trochę kiepsko.


Nie mówię, że mamy wszyscy teraz rezygnować z miłości, z relacji itd. Przecież wiadomo, że da się budować piękne, zdrowe relacje. Mówię tylko, że dowartościowywanie się inną osobą donikąd nie prowadzi. No i nikt nie chce być takim "dowartościowywaczem". (Słowotwórstwo level ja). Nie chciałabym być z kimś tylko dlatego, że przez to pompuję jego ego. (Ha! I do tego jeszcze jestem poetką. Ave ja 😁).


Teraz poważnie. Wymądrzam się jakbym była mistrzem w budowaniu relacji z ludźmi. Ha ha ha. (To był mój bardzo ironiczny śmiech, gdyby ktoś nie wiedział).

Nie no, nie ma tragedii. Tylko czasami zdarza mi się mieć ochotę na błyskawiczne zlikwidowanie bardziej lub mniej przypadkowych ludzi wchodzących mi w drogę.

Żarcik, żarcik, nie jestem niebezpieczną psychopatką. Tak myślę. Chociaż nie wszyscy zgodziliby się z tym stwierdzeniem.



Właściwie chciałabym powiedzieć Wam dużo więcej, ale niestety, świat czasem domaga się mojej obecności. Czasem domaga się głośno. Jak teraz.


Do zobaczenia wkrótce, mam nadzieję.

Dzięki, że jesteś.


Niepoczytalna.

 
 
 

2 Comments


NiePoczytalna02
NiePoczytalna02
Feb 03, 2020

Fuck. To jedyny adekwatny komentarz. Krótkie, treściwe, wiedźmińskie Fuck.

Like

patermalgosia
Feb 03, 2020

rycerzowi nie przystoi... hmm... zaraza...

Like

Subskrybuj

  • facebook

©2019 by (Nie)Poczytalni. Proudly created with Wix.com

bottom of page