W dzisiejszym odcinku wprowadzam depresyjny, dramatyczny klimat i znowu siedzę w dole. Zapraszam.
- NiePoczytalna02
- 29 wrz 2019
- 4 minut(y) czytania
Okay, ostatnio było bardziej śmiesznie, dzisiaj będzie na poważnie. O ile w ogóle jestem w stanie napisać coś nieśmiesznego. Naprawdę, nie piszę celowo zabawnych tekstów. Zazwyczaj staram się być poważna. A potem okazuje się, że artykuł, który miał być poważny wzbudza histeryczny śmiech mojej psiapsi (hm, czemu nadal używam tego słowa?). Nie wiem, czy mam to traktować jak komplement, czy jak wyśmianie moich pisarskich zdolności, ale okay (nie no, psiapsi. Wiesz, że żartuję).
Poza tym, mam konkurs- opowiadanie- do napisania i muszę się jakoś rozpędzić. Pora wziąć się do roboty. Najwyższy czas.
Dobra, serio. Pora zmienić klimat, nie tylko tego tekstu. Całej strony. W sumie nie wiem dlaczego. Myślę, że od początku powinnam inaczej to ciągnąć. Ale na początku chciałam być neutralna, itd. Nieważne. Zobaczymy jak to się rozwinie. Powolutku. Na razie zmienię trochę oprawę bloga, a potem wszystko się okaże.
Ale są sprawy ważne i ważniejsze, drogi Czytelniku. Pamiętasz ten dół, który opisywałam ostatnio? Jeśli nie, wróć do poprzedniego tekstu. Tego nieaspołecznego, w miarę optymistycznego tekstu, do którego zainspirowała mnie Przyjaciółka (która w zasadzie jest typem raczej aspołecznym i depresyjnym. No ale za to przecież ją uwielbiam. Pozdrowienia, Przyjaciółko).
No więc, znowu siedzę w tym dole. I jak tak patrzę do góry, to światło dnia jest dosyć daleko. Ale jest.
Hm, nie chcę dziś wzbudzać zbędnego dramatyzmu, ale i tak przygotuj się na dramatyczne refleksje, skarbie. Mam do opowiedzenia parę rzeczy.
Wracając do dołu (dołu, doła? Nie wiem. Chociaż chyba powinnam. Jestem na humanie, na litość boską).
A, no właśnie. Chodzę do liceum. Od drugiego września. Możesz być ze mnie dumny, Czytelniku. Na razie można powiedzieć, że jestem pozytywnie zaskoczona, ale i tak nie zostawię na mojej obecnej szkole suchej nitki. Chociaż nie tym razem. O szkole opowiem Ci kiedy indziej.
Znowu odbiegłam od tematu. Wybacz. Zajmijmy się dołem.
Po co ja tam w ogóle wróciłam? Dobre pytanie. Tym razem doskonale wiedziałam, że się staczam i mimo to nie zrobiłam nic by to powstrzymać. Nie czynię dobra, którego chcę, lecz zło, którego nie chcę, jak pisał Święty Paweł. Jakże trafnie. To chyba leży w ludzkiej naturze.
A może po prostu próbuję się usprawiedliwić. Ale nie ma dla mnie usprawiedliwienia.
Zapytasz, co ja robię takiego złego? Ha! Chciałbyś wiedzieć. Nie ufam naszemu kochanemu Internetowi na tyle, by pisać tu o wszystkim. My, internauci, użytkownicy, zamieniamy go w pola bitewne, sceny z komedii romantycznej, w przestrzeń idealną, w horror. Czyjś lub nasz własny. Zamieniamy ten system liczb i znaków w żywe stworzenie, które, gdy sytuacja wymknie się spod kontroli, może zabić (ale przecież za każdym postem, tekstem, zdjęciem stoi człowiek. Więc może to ludzie zabijają, co?). I nie chodzi mi w tym wszystkim o to, że INTERNET TO ZŁO. Nie, ja tylko obserwuję, czynię spostrzeżenia i wyciągam wnioski.
Boję się, że kiedy ludzie których znam i którzy się dla mnie liczą zaczną tu zaglądać, stracę anonimowość. Ze zamiast być Niepoczytalną, stanę się, no, osobą z krwi i kości. Czytając to, mój drogi, czytasz jak gdyby w moich myślach. Nie wiem jak Ciebie, ale mnie to niepokoi. Cóż, sama tego chciałam. Czego się nie robi dla... no właśnie. Dla zabicia czasu? Dla skupienia na sobie uwagi? Dla pieniędzy? Nie wiem sama.
Ale idźmy dalej. Dół.
Najbardziej obawiam się tego, że w którymś momencie przestanę cokolwiek czuć. Wyrzuty sumienia, żal, cokolwiek. Nie chcę zagłuszyć głosu sumienia, nawet jeśli to co mówi jest bolesne. A w tej kwestii jest coraz gorzej. Mogę to otwarcie przyznać- boję się, że siedzenie w tym dole z czasem będzie dla mnie codziennością, czymś normalnym.
Że stanę się całkiem bezduszna, nieczuła. Zimna. Rozumiesz?
Skąd te wszystkie przemyślenia? Hehe, na pewno nie stąd, że czytam aktualnie "13 powodów". Chociaż... zastanawiałam się już, do kogo wysłać te kasety... Jest ktoś chętny? (że tak powiem, pozdro dla kumatych).
Nie no, bez przesady. Trochę się zagalopowałam. Dla mnie osobiście życie jest zbyt piękne by je sobie odbierać. Naprawdę. Wole jeszcze trochę pożyć.
No więc, skąd te przemyślenia?
Oprócz tego, że trochę mi się w tym dole samej nudzi, to chyba chciałabym tylko zostać usłyszaną. Nie, nie chcę mieć tysiąca czytelników. Ani setek. Ani nawet dziesiątek. Ty mi wystarczysz, Czytelniku przez duże C.
Nie chodzi o ilość, ale o jakość.
Założenie bloga było z mojej strony pewną formą zaspokojenia próżności. Bo ktoś będzie czytał moje teksty. Ktoś poświęci mi chwilę swojego dnia, swojego życia. I przez chwilę, gdy on/ona będzie czytać moje myśli, chociaż przez te parę minut, nie będę samotna.
Uuu, ale dramatycznie się zrobiło.
Opowiedziałabym kawał, ale nie jestem w tym najlepsza. Więc chyba będziemy pomału lądowali.
O, coś mi się przypomniało.
Podobno człowiek ma nieskończoną ilość potrzeb. Nie wydaje Ci się to trochę przerażające? To przecież oznacza, że nigdy nie będzie można osiągnąć całkowitego szczęścia. No, przynajmniej nie tutaj, na ziemi. Skoro apetyt rośnie w miarę jedzenia, nikt i nic nigdy nas nie zaspokoi tak w stu procentach, prawda?
No właśnie. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Więc nic tutaj nie jest wystarczające. Nikt nie jest wystarczający. Smutne.
Miało być poważnie i proszę- było poważnie. Mam nadzieję, że nie był to zbyt ciężki kawałek. Daj mi znać w komentarzu, co o tym myślisz.
Do zobaczenia,
Niepoczytalna.
PS: To wszystko traci trochę na ciężkości, kiedy uświadomisz sobie, że i tak wszyscy umrzemy. Polecam, to sprawdzony sposób.
Trzymajcie się, skarby.
Otóż to, kochana. Otóż to.
depresja czy ból egzystencjalny spowodowany nie raz sama wiesz kim zostawia nas z tym samych. ale mamy siebie i depresję która nigdy nas nie opuści. co za uczciwa "koleżanka" z niej, no nie?