Tu następuje ciąg dalszy.
- NiePoczytalna02
- 20 lut 2020
- 2 minut(y) czytania
Ruski rok nie pisałam rozprawki. Albo jakiejkolwiek "szkolnej" formy literackiej. Bo trudno tak określić moją radosną twórczość.
(Może pamiętacie, że parę miesięcy temu próbowałam napisać opowiadanie na konkurs. Otóż, nie udało się. Ale spokojnie, wracam do formy. Staram się...
[To, że nie widać rezultatów, nie oznacza, że ktoś się nie stara. Jasne?] [Nawiasy w nawiasie. Ewoluuję. A może to się zamienia w jakieś chore działanie matematyczne? Matematyka to coś, co prześladuje mnie nieustannie. A przecież nawet jeszcze nie ruszyliśmy funkcji. O ile tego dożyjemy. Być może nie].
...Albowiem kolejne wyzwanie literackie przede mną. Ale nie o tym chcę dziś mówić. I nie o matematyce, na Boga.)
No więc, nie lubię zadań tego typu. Moja artystyczna dusza buntuje się przeciwko poddawaniu czyichś przemyśleń- w ogóle owoców ludzkiej kreatywności- jakiejkolwiek ocenie, punktacji.
Poza tym, przepraszam bardzo, JAK mam zmusić moją muzę odpowiedzialną za natchnienie, żeby włączała się akurat wtedy, gdy chcę napisać rozprawkę na polski? Ona żyje własnym życiem.
Tak, wiem, prawdziwy pisarz nie czeka na natchnienie, tylko po prostu siada i bierze się za pisanko. Ale czy ja kiedykolwiek nazwałam siebie prawdziwą pisarką? Ha!
W gruncie rzeczy, co oznacza, że pisarz jest "prawdziwy"? A czy może być pisarz udawany?
(Oprócz sytuacji z Mickiewiczem i Słowackim. Darwin, if you know what I mean.)
(Ale to była zwykła kradzież, więc ciężko tu mówić o tego rodzaju udawaniu)
(Jeśli chodzi o mnie, to team Słowacki, oczywiście. Od początku. Słowo i poezja.)
Ale wróćmy do tematu.
Wiecie, czego najbardziej nienawidzę pisać? Opowiadań. Czegokolwiek z fabułą. Czuję się tak bardzo upośledzona pod względem wymyślania fabuły- składnej, wciągającej, albo po prostu w miarę logicznej i nieżenującej przy okazji.
A tymczasem ilekroć próbuję opisać coś innego niż... no, niż to co tutaj zwykle piszę, to moja muza odpowiedzialna za pisanko udaje się na spoczynek.
(Muszę ją jakoś nazwać, serio. Wyobrażam ją sobie jak Dzwoneczka z "Piotrusia Pana". Taka mała latająca. Uroczo.)
(Czuję, że wkrótce realnie zacznę mieć urojenia.)
(W ogóle, ten cały "Piotruś Pan" to niezły temat jest. Ale o tym kiedy indziej.)
I, no właśnie. Jest jeszcze to, co robię w tej chwili. Nie jestem stworzona do skupiania się na jednym temacie przez jakieś 250 wymaganych słów. Albo rozkminiania jednego zagadnienia, wymyślania co najmniej dwóch, w stu procentach logicznych i wiarygodnych argumentów, oraz stawiania tez, hipotez i innych takich. Robię to, rzecz jasna. Ale nie jest to coś, co sprawia mi ekstatyczną przyjemność. Za to widok piąteczek w dzienniku elektronicznym, owszem, jest czymś niezmiernie satysfakcjonującym.
Dlatego, pokonując moją ogólną niechęć, piszę wstęp, stawiam tezę/ hipotezę, argumentuję, piszę zakończenie (...nooo właśnie nie do końca. Został mi jeszcze jeden argument ORAZ zakończenie. Ale zamiast je napisać, siedzę tu i piszę o powodach, dla których NIE CHCĘ napisać rozprawki. Mój tok myślenia jest całkiem logiczny).
Do tej pory moje szkolne pisanko było dość wysoko oceniane. Jak będzie teraz, na następnym szczeblu edukacji? Pojęcia nie mam.
Jeśli nie będę odzywać się dłużej niż miesiąc, będzie to oznaczało, że dostałam mniej niż tróję i rzuciłam się z jakiegoś przypadkowego mostu. Czy coś takiego.
Życzcie mi szczęścia, przyjaciele.
Do zobaczenia po drugiej stronie.
(Nie, nie, proszę, chcę chociaż czwórkę!)
Haha, trzymajcie się.
Wasza Niepoczytalna.
1.Dlaczego dopiero teraz dowiaduję się, że, cytuję, "macie siostrę zakonną?". 2.Nie jesteś opętana. Jesteś zakochana. 3.Mickiewiczu, słabo piszesz. Wiedz że jesteś...... No właśnie.
jprdl wybacz ale też muszę. dzwoneczek jest słodki, też muszę nazwać jakoś swoją muzę czy natchnienie bo od kurwa dawna go nie mam xD. siedzę w domu, czytam, śmieję się jak jakaś opętana (mamy siostrę zakonną co jest opętana. nienawidzę jej. jest dziwna) do telefonu i po prostu rżę :,D. Werczi qwa cudo. i tak wszyscy umrzemy i oczywiście MICKIEWICZ TO CH...