top of page

Historia moich pseudosukcesów oraz pierwszego razu, czyli świętujemy rocznicę.

  • Zdjęcie autora: NiePoczytalna02
    NiePoczytalna02
  • 9 cze 2020
  • 3 minut(y) czytania

W zerówce zostałam zapisana na konkurs recytatorski. Z uwagi na mój jakże dojrzały wówczas wiek, trudno to nazwać samodzielną, świadomą decyzją. Zwłaszcza, że przez pierwsze czternaście lat życia cierpiałam na absolutny brak umiejętności odmawiania. Nauczycielom to już w ogóle. Większość moich osiągnięć zawdzięczam dwóm czynnikom. Po pierwsze- zero asertywności. Po drugie- nie mogłam nie być najlepsza.


To bardzo uzależniające, wygrywać. Jeden konkurs w roku? Bitch please. W szóstej klasie (chyba; pamięć już nie ta) zrobiłam siedem. A z tego może ze trzy, cztery naprawdę mnie kręciły. W siódmej klasie lekko zwolniłam, aczkolwiek nie jakoś bardzo, bo nie chciałam wypaść z gry. Za to w ósmej- hahaha.

Chyba parę osób uświadomiło sobie wtedy, że wcale nie jestem taka idealna, chętna do współpracy i ułożona. A może nie. Może ludzie dalej żyją w kłamstwie. Ich sprawa. Czasem widzimy tylko to, co chcemy zobaczyć.


A prawda jest taka, że od jakichś dwóch lat tak cudownie NIC MI SIĘ NIE CHCE.

(Co nie znaczy, że nic nie robię. Nie myślcie sobie, że mam ludzi od zadań specjalnych, którzy piszą za mnie zadania domowe i wygrywają za mnie konkursy.

TAK, zgadza się. Mamy złoto w tym ostatnim konkursie, o którym już kiedyś wspominałam. Od pewnych rzeczy niełatwo się odzwyczaić 😉)


Ale wracając do pierwotnego tematu.

Dziś myślę o początkach. O pierwszych razach.

O pierwszym razie na scenie, wtedy, w zerówce. Serce mi waliło tak, że chyba wszyscy na sali słyszeli. Ale nie było bata, żebym zapomniała tekstu. Ja do dziś pamiętam ten wierszyk. I pamiętam, jak odczytywali wyniki, i usłyszałam swoje nazwisko, i wszystko się jakby przewróciło do góry nogami, bo HEJ, pierwszy raz ktoś mnie docenił.


O tym, jak pierwszy raz pomyślałam że "kurczę, walnęłabym sobie tatuaż", i spędziłam cały dzień na szukaniu informacji co, jak i gdzie, żeby za półtora roku być już przygotowaną i świadomą.

(To akurat było wczoraj, ale ten pomysł krąży mi po głowie od bodajże roku.

Tak, tatuaż to dla mnie big deal. Ciężko jest się pozbyć określonego sposobu myślenia)


Myślę o tym, jak pierwszy raz pojechałam do Warszawy, do Stanisława Kostki.

(Parafia pod wezwaniem Świętego Stanisława Kostki, tam znajduje się grób księdza Jerzego.

Moja osobista Mekka)

A tego to właściwie nie chcę opisywać. Uważam, że w niektórych sytuacjach słowa psują przekaz.

Spuśćmy więc na to zasłonę milczenia.


Krąży mi po głowie mnóstwo innych pierwszych razów (nic zdrożnego, dajcie spokój). Ale dziś najważniejszy jest początek Niepoczytalnej. Dziewiąty czerwca 2019.

Wszystko się jakoś musi zacząć, tak jak i musi się skończyć. Na szczęście, z tego co mi wiadomo, nie zanosi się na to, żebym miała dać wam spokój. Mam nadzieję, że dotrwamy razem do kolejnej, drugiej, rocznicy. Że ze mną wytrzymacie.


Dziękuję za wspólny rok, dziękuję zwłaszcza garstce osób, które zaglądają tu regularnie. Serdeczne dzięki dla mojej Przyjaciółki, która natchnęła mnie pewnego letniego popołudnia, nad wegetariańską pizzą, do napisania pierwszego autentycznego tekstu. Twój czarny humor i, lekko mówiąc, pesymistyczne podejście do świata oraz dziesiątki memów, które mi dostarczasz, to elementy, bez których moja egzystencja nie byłaby kompletna.


Skoro już się publicznie uzewnętrzniłam i opowiedziałam o czymś, co zapewne nie obchodzi nikogo, włączając mnie, pewnie będę powoli lądować.


(Nie no, tak na serio to ten konkurs w zerówce był mega. Jedno z lepszych wspomnień z tamtego czasu)


Cieszę się, że rok temu się odważyłam. I tego też wam życzę- żebyście się w odpowiednim momencie zdobyli na odwagę. Jak nie teraz, to kiedy? Może nie być żadnego później.


Wznieśmy toast za teraz, bo to najlepszy czas ever.

I świętujmy! Nie z powodu pierwszych urodzin bloga, po prostu dlatego, że żyjemy. W obecnych czasach to spore osiągnięcie, nie oszukujmy się.


Trzymajcie się,

Niepoczytalna.


PS. Nie mam pojęcia, jak się powinno pisać "PS". Z jakim znakiem interpunkcyjnym itd. Ale muszę powiedzieć, że to był chyba pierwszy post, który pisałam w ciszy. Żadnej muzyki. Dziwnie było.

 
 
 

1 Comment


patermalgosia
Jun 09, 2020

każdy sukces jest ważny. mały czy duży, nieważne. na światową skalę czy tylko nawet w gronie osób, które już powoli mają dość mojej, twojej i innych egzystencji. wszyscy zasługujemy na sukces, change my mind.

Like

Subskrybuj

  • facebook

©2019 by (Nie)Poczytalni. Proudly created with Wix.com

bottom of page